Przemoc w mediach
sobota, 30 października 2010 14:47
Autor: Anna Cynowska

Stoimy u progu XXI wieku. Nadchodzące stulecie z pewnością przyniesie nowe nadzieje, ideały, wizje zdumiewających technologii oraz żądania większych swobód. Już dziś rządy, religie i ludzie o tradycyjnych poglądach zmieniają je pod wpływem nowych opinii i sądów. Wszystko się zmienia. Wulgarny język, przemoc, krew, lejąca się strugami, sex – kiedyś zabroniony w mediach, wywołujący grymas dezaprobaty na twarzach dziennikarzy i cenzorów radiowych i telewizyjnych – dziś w wielu krajach są na porządku dziennym.

Czy jednak to co słyszymy, czytamy lub oglądamy wywiera na nas jakiś wpływ? Tego nie wiadomo. Policjanci są jednak zgodni: coś złego dzieje się z dziećmi i młodymi ludźmi. I nie jest to narzekanie „starych” na „okropną dzisiejszą młodzież”. Statystyki są przecież obiektywne, coraz więcej notuje się przestępstw dokonywanych przez nieletnich, coraz więcej zabójstw i rozboi. Prawo łamią nawet dzieci, które nie ukończyły 13 roku życia. Policjanci twierdzą, „...że są bardziej bezwzględni i nieobliczalni niż dorośli przestępcy. Dzieciaki nie mają jeszcze rozwiniętej wyobraźni, są niedojrzałe psychicznie, być może same nie doznały bólu, nie wiedzą co to cierpienie. Nie szanują życia innych, przypalają ofiary żelazkiem, tną nożem” dlaczego? W czym tkwi przyczyna. Czyżby wszystkiemu winne były filmy, bo uczą agresji? Psychologowie i socjologowie wygłaszają różne, często przeciwstawne opinie. Amerykanie twierdzą, że związek między agresją prezentowaną w mediach, a agresywnym zachowaniem dzieci i młodzieży jest oczywisty. Ich zdaniem, osoby często oglądające brutalne sceny na ekranie, zaczynają uważać je za normalne, nie litują się nad biednymi mordowanymi, a w filmach częściej pokazuje się złość agresora niż cierpienie i ból ofiar. Anglicy zaś są przekonani, że to przesada, a telewizja stała się jedynie kozłem ofiarnym. Telewizja nie jest ani dobra ani zła, podobnie jak literatura i teatr.

Polacy są w swych osądach wyważeni. Podkreślają, że przyczyną spadku lub nasilenia zachowań przestępczych wśród nieletnich jest zespół różnych czynników rodzinnych, psychicznych, kulturowych, dla każdego dziecka inny. Ekranową agresję naśladują zazwyczaj dzieci, które uznają ją za atrakcyjną. Chcą udowodnić swoją siłę, zyskać akceptację otoczenia. Pozostawione same sobie, nie myślą o „sposobie korzystania z telewizji”, po prostu wpatrują się w ekran. Nikt nie tłumaczy im, który bohater w filmie jest dobry, który zły, czyje metody są lepsze, a czyje gorsze. Dla niektórych wpływ pokazanej na ekranie brutalności może być tak silny, że stanie się impulsem do wprowadzenia w czyn swych pragnień.

Reżyserzy doskonale wiedzą, jaką siłą dysponują. Filmy pełne scen agresji sprzedają się wśród młodzieży lepiej niż romantyczne komedie. Niektórzy reżyserzy zastanawiają się nad wpływem, jaki wywierają na psychikę młodych widzów. Oliver Stone, autor utytułowanego filmu „Urodzeni mordercy” o zakochanych małolatach, którzy zabili matkę i ojca, a uciekając przez Ameryką mordowali napotkanych ludzi mówi: „Ten film działa jak narkotyk, ma bowiem silny ładunek halucynogenny, wprost przez oczy oddziałuje na mózg. Szaleńcom czy ludziom pod wpływem środków odurzających może zasugerować sposób postępowania”.

Nie trzeba chodzić do kina, by wiedzieć co jest ostatnio na topie. Nagle przychodzi moda wśród nieletnich na porywanie dzieci, żądanie okupu albo na podkładanie bomb i już wiadomo co oglądały. Po filmie „300 mil do nieba” dzieci masowo uciekały w domu. Ale można przecież powiedzieć, że większość tych filmów przeznaczona jest dla dorosłych, a dzieci mają przecież swoje bajki. Tutaj też zaszła pewna zmiana, zniknęły stare bajki uczące przyjaźni i miłości, a w ich miejsce pojawiły się „Wojownicze żółwie Ninija” czy „Czarodziejka z Księżyca”. Są to kreskówki, które pokazują przemoc i agresję jako świetną zabawę, podczas której nikomu nie dzieje się krzywda. Dziecko patrzy na agresję, a potem zaczyna się nią bawić, najpierw na niby, po czym dla hecy wali kolegę po plecach, żeby sprawdzić jaki będzie efekt. Czy dzieci wychowane na historyjkach Disney a czy japońskich animowanych bajkach, gdzie po kocie przejeżdża walec, a on prostuje wąsy i odchodzi jak gdyby nigdy nic, wierzą w cierpienie i śmierć?

Zdania są podzielone. Dzieci doskonale rozróżniają fikcję i rzeczywistość tak naprawdę nie skrzywdziłyby kota, bo to boli. Może i tak, tylko jak tłumaczyć sześcioletniemu bratu, że żółwie Ninja nie mieszkają w kanałach obok domu? Albo, że skacząc ze schodów, nawet z przypiętą peleryną można złamać sobie nogę?

Dzieci bardzo często identyfikują się bohaterami swoich ulubionych bajek. Raport „Screen Violence and Film censorship” donosi, że dzieci w wieku przedszkolnym chętnie naśladują brutalne zachowanie oglądanych postaci, a nieco starsze pięcio i sześciolatki mają „skłonność do popełniania agresywnych czynów”. W rezultacie, jak przyznają pracownicy telewizji, przyglądanie się przemocy na ekranie może z czasem doprowadzić do „przyzwyczajenia się do niej” i to niezależnie od wieku. Wskutek tego mogą bez większych skrupułów same zacząć stosować przemoc, albo obojętnie patrzeć na brutalne traktowanie innych.

Psychologowie twierdzą, że bardziej niż film niebezpieczny jest komputer i internet, bowiem mocniej oddziałują na psychikę człowieka. Utwierdzają dziecko w przekonaniu, że każdy błąd można naprawić, a gracz i ofiara mogą być wielokrotnie unicestwieni bez żadnej szkody. Śmierć jest odwracalna. Większość gier opowiada o walkach z potworami, o wojnach, niszczeniu. Rodzice często zachwyceni ciszą w pokoju dziecka nawet nie wiedzą, że ich pociecha stara się zagazować jak najwięcej Żydów albo wbija na pal pokonanych przeciwników. To nic, że dziecko „dostaje ciosy”. Przecież grę zawsze można zacząć od początku i dojść do większej wprawy w mordowaniu.

Pozostało jeszcze słowo drukowane. Wiele popularnych książek jest przepojonych przemocą. Nowym kaprysem w USA i Kanadzie jest gatunek zwany „shock fiction” – makabryczne opowiadania adresowane do ośmioletniego czytelnika. Zdaniem psychologów książki te „pozbawiają najmłodszych wrażliwości, hamując ich rozwój intelektualny, zanim na dobre się rozpocznie”.

Liczne komiksy wydawane w Hongkongu, Japonii i USA ukazują „wyraziste i pełne okrucieństwa sceny wojenne, kanibalizm, ucinanie głów, satanizm, gwałty i wulgarny język” donosi raport amerykańskiego Ogólnokrajowego Stowarzyszenia do Walki z Przemocą w Telewizji. W tych książkach przeraża nasilenie przemocy. Ukazuje to, jak daleko posunął się nasz zanik wrażliwości.

Nie wiemy jaki będzie świat w którym przyjdzie nam żyć. Dziś wiadomo tylko jedno: media kształtują pewien sposób myślenia pokazują po prostu to co dobrze się sprzedaje i dopóki otaczać będzie nas przemoc i agresja trudno optymistycznie patrzeć w przyszłość.